G*WNO PO KRÓLEWSKU
"W obecności złota nawet gówno lśni jak gwiezdny pył" - Żampol Żartr
Gdy coś mi się nie wychodzi, udaję, że tak miało być od początku. Od wielu lat ćwiczę opóźnianie reakcji powłok twarzoczaszki, aby następowała z 30-sekundowym lagiem, tym samym tworząc możliwość wybrania z katalogu ryjnych odsłon tej najkorzystniejszej w danej sytuacji.
("Tak, chciałam założyć dwa inne buty; tak, kochana teściowo, chciałam stłuc fiolkę z rycyną, którą szykowałam do twojej kawusi zamiast mleczka; tak, córeczko, zawsze chciałam mieć siedmioro dzieci, każde z innym tatusiem").
Jednak w przypadku wczorajszego chlebka bananowego, powyższego manewru zastosować nie mogę. Muszę sięgnąć po większy kaliber, bo
mój chlebek - gdyby przyrównać go do ofiary wypadku komunikacyjnego - zbierany byłby z trotuaru pęsetką, odskrobywany skalpelem z wiaty przystanku i chodnika w promieniu 2 km od miejsca kaźni, lub bezpośrednio odkurzaczem do szczątek ludzkich do osobnych worków na poszczególne części ciała, identyfikowalny tylko za pomocą uzębienia.
A Wy, kochani czytelnicy, musielibyście chyba być wszyscy na kwasie, żeby w tej kupie g* z ekologicznej (czyt. „drogiej”) żytniej mąki i ekologicznego (ku*ewsko drogiego) proszku z różowej Pitayi, dopatrzyć się celowości i uwierzyć, że taki miał być efekt końcowy moich kuchennych pląsów.

Cóż zrobić, okłamię, omamię. Może chwyci.
Polski dezorientujący default ratunkowy to chwyt z użyciem tzw. "Gołej Baby" (ten koncept omówimy w innym odcinku). Jednak nie upadnę tak nisko, choć jestem przekonana, że wiele z dziewczyn wykonujących zawód Gołej Baby pokusiłoby się o pozowanie z moim wypiekiem, bo w smaku jest dobry (wciągałam okruchy rurką).
Wierzę w CZERWIEŃ, bo winduje atrakcyjność tak szybko i prawie tak wysoko jak ego mojego pierwszego chłopaka. Szast-prast wskakuję w szkarłat, dokładam GLAMOURów za pomocą odświętnej maseczki od Furli (w której chodzę do opery) z woalką w serduszka i już się robi światowo, już zaglądacie mi w oczy i NIKT nie patrzy na paterę. Efekt podbijam złotą ramą i nie ma szans, żebyście choćby pomyśleli, że coś zwaliłam, a podczas (setnego z kolei) wypiekania chlebka bananowego,
ZAPOMNIAŁAM DODAĆ JAJKA!
Pozdrawiam,
Wasz Jezus Komedii - Flaca.

G* przed kosmetyczną metamorfozą w naturalnym habitacie kuchennego syfu --------------->>>>>>>