PRZEKOMBINOWANA ❤ZUPA MIŁOSNA❤ - CZYLI KOLEJNA MARCHWIANKA, KTÓRA WYPINDRZYŁA SIĘ NA TINDERA
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Poznaliście się na Tinderze.
Po pierwszej wymianie nagich selfików, niezobowiązującym seksie w przydworcowej bramie i kiblu pewnego baru szybkiej obsługi stylizowanego na późny PRL, gdzie włosy przeszły ci kotletem, czujesz, że coś nie gra.
Seks był na mocną czwórkę z plusem: on z pasji urwał uchwyt na papier toaletowy, ty uszkodziłaś butem rezerwuar, ale już oboje zapinacie spodnie i w sumie czas się pożegnać. Włączyć ponownie apkę i zanurzyć dłoń w tym ludzkim bufecie po nowy, jednorazowy kąsek.

Niepokoi cię fakt, że nadal chcesz go widywać, więc podejrzewasz, że od wielokrotnych uderzeń plecami w okaflowaną ścianę toalety, chyba wypadła ci osobowość.
Żeby otrząsnąć się z nadmiaru liryki, bierzesz go na szybkiego browara, po którym on znienacka proponuje, że odprowadzi cię do domu (WTF?). Po drodze niepewnym ruchem bierze cię za rękę (że co?), a w nocy, gdy sama leżysz w pościeli, ekran rozświetla się smsem, w którym on pisze że tęskni i ... EMOTIKON SERDUSZKA zamiast zwyczajowego BAKŁAŻANA (whaaaat?).
Zaniepokojona, zrywasz się i pędem biegniesz do toalety i właśnie wtedy dociera do ciebie, że
to dziwne świerzbienie to nie infekcja intymna tylko MIŁOŚĆ.
Co za kanał.
Oboje zapomnieliście, a może nigdy nie wiedzieliście, co się z nią robi. Ryzykancko, postanawiacie dopuścić siebie do siebie, spróbować poczuć czuć i lekko spuścić z wulgaryzmów. Nie jest łatwo, bo nie pamiętasz, jak wyrażać zaangażowanie i intymność innymi słowami, niż te zaczynające się na RU, JE lub RŻ.
Teraz zamiast dicpiców on przysyła ci zdjęcia TWARZY na tle bajronicznie zamglonych krajobrazów z porannego joggingu, a ty do selfików w lustrze zaczęłaś zakładać stanik. Ze zdziwieniem reagujesz na jego twarz, bo na tym etapie prędzej zidentyfikowałabyś go po siatce żyłek na penisie niż zmarszczkach mimicznych i do tej pory nie wiesz, jak ma na nazwisko.
Nie panikuj. W erze piktogramów nie przez żołądek do serca, ale przez OCZY.
Ta zupa to zagęszczony środek wyrazu, który zastąpi słowa i gesty, bo tak przekombinowanego przepisu nie ma całym na świecie (autorski przepis autorki).
Całuśne porzeczki z odwrotnym rumieńcem, słodkie, aksamitne mango, rajska figa, ostry imbir i romantyczny kwiat róży wyrażą za ciebie wszystko, co czujesz, ale nie potrafisz nazwać - i to jednym obrazem.
Gwarantuję, że po takim daniu oboje skasujecie Tindera przynajmniej na kolejny tydzień.

Świeży sok z marchewek (5 szt.) i 3 cm kawałka imbiru doprawiony łyżką kurkumy i pieprzu, całość lekko podgrzana (ważne, żeby zupy nie zagotować, straci swoje właściwości);
Grillowany batat pokrojony "na frytki" - wrzuć do zupy;
Kilka plasterków dojrzałego mango, figa pokrojona na slajsiki;
Róża, mięta, granat i mrożone porzeczki do dekoracji (lekko kwaśny granat i porzeczki świetnie komponują się ze słodką marchewką i batatami);