PSALM ZZA PRZEPIERZENIA, czyli co ukrywa mój sąsiad - cz.1.
Zaktualizowano: 2 paź 2020

Od dwóch tygodni obserwuję go przez Judasza, wypalając setki fajek. Sądząc po dziwnych godzinach, o jakich pojawia się w domu, dochodzę do wniosku, że może być upadłym księdzem albo szefem mafii kokainowej z jakimiś układami w Boliwii. Jedno jest pewne - w sound system zainwestował szczodrze i bez wyrzutów sumienia, bo jakość dźwięku powala NAWET PRZEZ ŚCIANY. Pewnie nie wykurzałabym się aż tak, gdyby dobór pieśni pokrywał się cokolwiek z moim gustem muzycznym, ale nie.
Kilka dni temu około północy na baczność postawił mnie hit o zielonych oczach w rytmie umca-umca, wibrujący świetnej jakości basem tak atrakcyjnie, że prawie zaczęłam śpiewać pomimo ideologicznego wstrętu do tejże kategorii muzyki.
A dziś, teraz, o tej 3 nad ranem, leci msza transmitowana w radiu po hiszpańsku.
Wstałam i snuję się po kuchni, melodia psalmu odbija się echem od moich świeckich, zdezorientowanych sacrum ścian. Wszystkie moje szmaciane trolle pierzchły pod łóżko unikając wiszącego w powietrzu nawrócenia, demony pochowały się do szaf, wsadzając paluchy w elfie uszy i robią "tralalalala".
A ja..... naciągam szlafrok, odpalam kolejnego papierosa i słucham.
Kościelne lamenty wplątują mi się we włosy i jeszcze chwila, a sama zacznę nucić litanię, a może nawet zostanę katoliczką.
Próbowałam chronić zamieszkałe ze mną nietoperze puszczając im Black Sabbath - za późno! Straciły zdolność echolokacji, a w moim mózgu, z każdą kolejną nutą gorzkich żali w minorowym tonie, rozpoczynał się nieodwracalny zanik fal gamma.
Już widziałam te kościelne cherubinki odbijające się od szyb!
Już wyobrażam sobie archanioły forsujące drzwi, dzierżące w muskularnych ramionach siatki na motyle, polujące na moją cywilną duszę, a przecież nie rób drugiemu co tobie nie niemiłe (Rafaelu! Michale! Gabrielu!), w szczególności w środku nocy!

Zupa kompletnie mi nie wyszła. Po godzinach inwigilacji dostałam rozbieżnego zeza i zdezorientowana wrzuciłam do garnka kalafiora, jabłko, białą rzepę i cebulę. Nie dogotowałam, zajęta podglądaniem, ale przyprawiłam domową salsą verde z pietruszki, bazylii, czosnku i oliwy, nawet na chwilę nie odklejając oka od Judasza. Zjadłam, bo nawet szpieg nie żyje tylko pieprzem.
CDN.....