top of page

TIRAMISSYOU VERY MUCH

czyli "KSAWERY, TY DRANIU!" vol. 30593827428


Kiedy już myślałam, że wspomnienie po Ksawerym pogrzebałam ostatecznie, jak pisiory trójpodział władzy w Polsce, a obraz jego twarzy powoli zacierał się w pamięci i tylko jeszcze zgrabny kształt dupeczki ukochanego nawiedzał mnie w snach, SPOTKAŁAM GO!


Szłam sobie ulicą udając szczęśliwą i wyluzowaną – bo właśnie nad tym szczególnie mocno pracuję od naszego rozstania, na wszelki wypadek gdybyśmy gdzieś na siebie wpadli.


Co rano ćwiczę przed lustrem nonszalanckie spojrzenia typu „już mi DAWNO nie zależy”, zaskoczony wyraz twarzy „czy my się skądś znamy?”, choć do tej pory wyrwana ze snu o północy wyrecytuję z pamięci jego pesel i liczbę schodów wiodących do jego mieszkania.


Uczę się trzymać fason i choćbym wewnętrznie wyła z tęsknoty, a krew ze złamanego serca tamowała wyrwanym naprędce płatem wątroby, z mojej twarzy nie ma prawa zejść wizerunek sukcesu, szczęścia i wyniosłej obojętności.

Wczoraj szłam na pocztę, objuczona przesyłkami, gdy zobaczyłam, jak nadciąga z naprzeciwka. Na prawo i lewo łyskał tym swoim orzechowym blaskiem, miną zwycięzcy, która pomimo godzin przed lustrem wciąż mi nie wychodzi, jakby nie tyle, że chodził na ten sam kurs z podnoszenia głowy, ale na nim wykładał.


Zadrżałam - najpierw ze strachu (zobaczy, że wciąż jestem w rozsypce, rozczochrana, plamy z potu pod pachami), potem z radości (bo przecież go kocham, choć w życiu się do tego nie przyznam!) i podniecenia (bo może przejrzał na oczy i zaciągnie mnie do łóżka, potem wyzna miłość i pojedziemy razem na dirty piknik do Jasła, który zakończy się ślubem).

Wciągnęłam brzuch i wypięłam biust, przygotowana, by perswazyjnie dać mu w twarz własnymi piersiami, gdyby wspomnienia naszego wspólnego szczęścia nie wzbudziły w nim wystraczającego entuzjazmu.

Gdy był dosłownie o kilka kroków ode mnie, na wyciągnięcie palca, jego dłoń ruszyła ku górze. TAK, myślę, radośnie wzniesie ramiona i zaraz mnie obejmie, wybuchnie śmiechem i wyzna: TĘSKNIŁEM.

Zawrzało we mnie to przedwczesne szczęście na kredyt we frankach, sponsorowane przez moją wyobraźnię i żebracze myślenie życzeniowe. Rozwarłam ramiona gotowa wybaczyć mu wszystko z przed, pomiędzy i po nas, lecz dłoń Ksawerego zamiast na mojej talii spoczęła na umieszczonych u uszach słuchawkach.

Poprawił je, kalsznął i splunął na trawnik (ale bardzo elegancko) i przeszedł koło mnie nie odnotowawszy choćby kątem oka mojego imponującego erotycznym estetyzmem dekoltu.


Tiramisu zrobiłam na otarcie łez, biszkopty maczane w musie z rabarbaru, mascarpone waniliowe i truskawki. Ale kogo to obchodzi.

34 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Post: Blog2 Post
bottom of page